W celu odpowiedzi na to pytanie powinniśmy wpierw rozważyć, czym jest Adwent. Nazwa pierwszego okresu roku liturgicznego pochodzi z łaciny – słowem adventus określało się przybycie króla lub zwycięskiego wodza. Było to niewątpliwie związane z długim oczekiwaniem, poprzedzonym wielkimi przygotowaniami. Jednak należy tu zwrócić uwagę, że istotą tych przygotowań były nie same w sobie przygotowania dworzan i ludu, ale godne przyjęcie władcy, który niejednokrotnie po wielu latach nieobecności wracał do swoich poddanych. Współczesny Adwent jest również okresem, który ma przygotować – tym razem nas - na triumfalny powrót Chrystusa, który przez swoją śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie świat nasz wyzwolił, po złamaniu potęgi Złego (por. Gaudium et Spes, 2). Sposób przygotowania, jaki nam zaleca Kościół objawia się najpełniej w Jego liturgii. Adwent można podzielić na dwa okresy, które są związane z rodzinami liturgicznymi, z których się wywodzą. Każdy z nich ma swoją indywidualną wymowę i wskazuje na inny aspekt przyjścia Chrystusa.

Pierwsza część omawianego okresu obejmuje dni od I Nieszporów pierwszej niedzieli Adwentu do 16 grudnia – jest to tzw. Adwent Galijski, który był kształtowany w Galii począwszy od IV wieku, przez przebywających tam mnichów celtyckich. Ma on charakter eschatyczny – ma nas przygotować do paruzji, czyli powtórnego, ostatecznego przyjścia Chrystusa. Genezy takiego podejścia należy upatrywać we fragmencie znajdującym się już na kartach ewangelii: Ira erit adventus Filli Hominus. Ten sposób rozumienia oczekiwania na przyjście Zbawiciela wyraża się w postawie ukorzenia i nawrócenia, co związane jest z charakterem pokutnym. Nasze działanie powinno być, więc ukierunkowane na oddalenie od siebie ciemności grzechu, aby z czystym sercem oczekiwać powrotu Chrystusa. W sposób szczególny charakter ten jest nakreślony w czytaniach mszalnych – Ewangelia Pierwszej Niedzieli Adwentu wskazuje nam na ostateczną paruzję, natomiast dwie kolejne Niedziele skupiają się na przyjściu Pana w codzienności. To właśnie z eschatycznym wymiarem związanych jest wiele elementów współczesnej liturgii Adwentu, jak np. stosowanie fioletowego koloru szat liturgicznych, który ma wskazywać na konieczność pokuty i nawrócenia się, jak również opuszczenie śpiewów chwalebnych w liturgii – stąd próżno szukać hymnu Gloria w niedzielnej Eucharystii (por. OWMR 53). Nasza uwaga w tym okresie powinna być zwrócona na Chrystusa, który „ponownie przyjdzie w blasku swej chwały, aby nam udzielić obiecanych darów, których, czuwając, z ufnością oczekujemy” (Pierwsza Prefacja Adwentowa).

Druga część okresu Adwentu, którą przeżywamy od 17 grudnia do I Nieszporów Narodzenia Pańskiego, jest ukształtowana przez liturgię rzymską - w głównej mierze wpłynął na nią papież Grzegorz Wielki (zm. 604). Jest to radosny czas oczekiwania na narodziny Chrystusa, którego przepowiadali wszyscy Prorocy, Dziewica Matka oczekiwała z wielką miłością, Jan Chrzciciel zwiastował (…) przyjście i ogłosił (…) obecność wśród ludu. On pozwala nam z radością przygotować się na święta Jego Narodzenia, aby gdy przyjdzie, znalazł nas czuwających na modlitwie i pełnych wdzięczności (Druga Prefacja Adwentowa). Ten zupełnie odmienny sposób rozumienia przyjścia Pana ma być naszym bezpośrednim przygotowaniem na świętowanie Wcielenia Słowa Bożego – wskazuje na to chociażby ewangelia IV Niedzieli Adwentu, poprzez ukazanie teologii i dziejów Narodzin Chrystusa. Charakterystyczne dla podkreślenia radości okresu Adwentu Rzymskiego są antyfony, „O”, czyli siedem antyfon, które nie wymieniając imienia Bożego, przypisują Mu tytuły symboliczne, zaczerpnięte z ksiąg mądrościowych i prorockich Starego Testamentu. Antyfony te po dziś dzień poprzedzają Magnificat w Nieszporach drugiej części Adwentu. Przypisywaną również do świętowania radości z przyjścia Pana jest wymowa III Niedzieli Adwentu, czyli Gaudete. Różowy kolor szat liturgicznych przeznaczony na ten dzień ma być dla nas symbolem radości z niedługiego czasu oczekiwania na zbliżające wspomnienie Narodzin Pana.

Pomimo odrębnej wymowy tych dwóch okresów, oba sposoby rozumienia przyjścia Pana należy rozpatrywać jednocześnie. Nie można oderwać od siebie pierwszego i ostatecznego przyjścia Chrystusa, gdyż to pierwsze jest jednocześnie początkiem nadziei na nadejście tego drugiego. Zatem wspominając Narodziny Pańskie musimy być jednocześnie gotowi na powtórne przyjście Pana w Jego Chwale. Kościół stara się nam przybliżyć tę prawdę poprzez zestawienie postaci Starego i Nowego Testamentu, przez które Bóg w sposób szczególny zapowiadał i przygotowywał świat na przyjście Chrystusa: Maryję, Jana Chrzciciela, Izajasza czy Józefa. Jaka zatem powinna być nasza postawa wobec ówczesnego Adwentu, łączącego ze sobą wątki pierwszego i ostatniego przyjścia Chrystusa? Czy powinniśmy się jedynie bać i pokutować? Dokumenty Kościoła wskazują, że „Adwent jest okresem pobożnego i radosnego oczekiwania” (ONRLiK 39). Tajemnicą z nim związaną jest to, że pierwsze przyjście Chrystusa inicjuje to, co całkowicie wypełni się w ostatecznym przyjściu, co jest szczególnie podkreślone w kolekcie Mszy wieczornej w wigilię Bożego Narodzenia: „Spraw, abyśmy całym sercem przyjęli Twojego Syna, jako naszego Odkupiciela i bez trwogi mogli Go oglądać, gdy przyjdzie, jako Sędzia” (por. Bergamini, 2002). Radosna postawa tego okresu, wyrażająca się również w tradycyjnym przekazywaniu prezentów czy dekorowaniu mieszkań powinna, więc iść w parze z wewnętrznym przygotowaniem się na przyjście Pana. Nie można jednak zatracić sensu zarówno przygotowań, jak i samych obchodów Bożego Narodzenia, których centralną postacią był, jest i będzie zawsze Jezus Chrystus. Wskazania w Liturgii Kościoła zbliżających się czasów ostatecznych mają nas mobilizować do nawrócenia się i życia nadzieją wypełnienia się obietnicy zbawienia. Sumienne przygotowanie na przyjście Chrystusa powinno być dla nas radością połączoną z gorącym oczekiwaniem powtórnego przyjścia (KKK 524), gdyż celem naszej wiary jest zbawienie duszy (por. 1P 1,9).